
Podróż naszej Botanistki powoli dobiega końca - czy uda jej się zdobyć sadzonki i pomóc zaprzyjaźnionej wiosce, czy też apokalipsa ponownie sprawi, że cała nadzieja przepadnie pod zgliszczami zburzonych miast?
BOTANISTKA NADZIEI III: POŚWIĘCENIE
Pomieszczenia, jakie mijaliśmy, rywalizowały ze sobą ilością dziwactw znajdujących się w środku. Począwszy od pokoi wypełnionych po brzegi połamanymi, podrapanymi i niekompletnymi wypchanymi figurami, przechodząc w salki, które skrywały w sobie wciąż dobrze trzymające się okazy, gabloty, terraria. Mężczyzna pokazywał mi każdy zakamarek, z dumą dopowiadając, że gdy pierwszy raz wszedł do muzeum, to nie dało się zobaczyć tu nic innego, niż warstwę bezużytecznych śmieci.
-Spędziłem nad tym dobry miesiąc.
-Dlaczego?
-A dlaczego nie? Każdy musi mieć jakiś cel. Inaczej życie zawsze będzie mdłe i niezadowalające. Gdyby nie to, teraz stąpałabyś po futrzanych łapkach królików, które dzikie psy używały do zabawy.
Rozejrzałam się wokół siebie, a później skupiłam uwagę na tych egzemplarzach, jakich jeszcze nie zdążył podnieść z ziemi.
-No wiesz Ty co? Szczegół. I tak bardzo dobrze sobie radzę. Żebyś widziała, jaki tu był bałagan wcześniej!
Mężczyzna szedł lekkim krokiem, czasem chwiejąc się na boki, jakby w rytm muzyki. W wiosce trudno spotkać kogoś tak pełnego energii. Ludzie wstają tylko po to, żeby znowu pójść spać. I odhaczyć kolejny przeżyty dzień.
Każdy musi mieć jakiś cel. Ale czy rodząc się w straconym świecie jesteś w stanie wybrać go sam? Nie mamy przyjemności rzucenia wszystkiego, co do tej pory robiliśmy i zaczęcia życia na nowo. To po prostu samobójstwo. Rodząc się w wiosce, dostajesz z góry określone zadania, jakie będziesz wykonywać, gdy już dorośniesz. Tak, żeby system działał. Tak, żeby każda zębatka w mechanizmie była sprawna. Czy apokalipsa zabrała nam też i wolną wolę?
Patrząc na mojego przewodnika, górę biorą myśli, że to nie wina końca świata, a strachu. Przed innymi. Żyjąc z dala od resztek cywilizacji, nie musisz bać się gniewu lidera, który w każdej chwili może cię wygnać za najmniejszy błąd. Nie mając nic do stracenia, zyskujesz wszystko.
-Krypta - szepnęłam, próbując oderwać mężczyznę od podziwiania egzemplarzy egzotycznych motyli. - Co o niej wiesz?
Ten cmoknął i machnął na mnie ręką, przenosząc uwagę na dużą, drewnianą skrzynię na końcu korytarza. Ta część muzeum wydawała się wyjątkowo zadbana, nawet ściany zachowały większość tynku i tapety, dodając trochę koloru do całokształtu.
Ostatnie pomieszczenie robiło za jego ostoję - kilka złączonych ze sobą polowych łóżek samym widokiem przyprawiały mnie o ból lędźwi, pogniecione ubrania walały się po stole i podłodze, a mała, zasilana na baterię lampka, dawała przyjemny, pomarańczowy poblask.
-Usiądź - wskazał na odrapany fotel w rogu. - Czuj się jak u siebie.
-Wolałabym nie - rzucam sucho, rozpływając się na miękkiej poduszce siedzenia.
Otworzył zamek skrzyni, a potem wyciągnął z niej puszkę owiniętą materiałem. Wcisnął mi ją w ręce, uśmiechając się szeroko.
-Spróbuj. Nie pożałujesz.
Zajął miejsce naprzeciw mnie.
-Chcę, żebyś wiedziała jedno. Ten świat nie potrzebuje bohatera. Nie trzeba go zbawiać.
-Nie? To czego mu brak?
Mężczyzna osiadł głębiej na krześle, rozciągając się błogo.
-Matki. Cierpliwości. Wychowania. Ludzie są teraz jak dzikie zwierzęta. Ich trzeba nauczyć jak żyć. Dasz im wszystko, czego potrzebują, ale oni nie będą mieli pojęcia, co z tym zrobić. Jak to szanować.
W pomieszczeniu rozległ się syk otwieranej puszki. Łykałam ciecz łapczywie, prawie się dusząc. Słodki napój co prawda nie był już gazowany i smakował ogromną ilością chemikaliów, ale koił pragnienie.
-Cóż za ironia. W dawnych czasach omijałem takie trunki szerokim łukiem, bo zbędne kalorie i cukier mogły zaburzyć moje prace nad sylwetką. Wcześniej miałem ambicje, marzenia, chęci. A teraz sprzedałbym lewą rękę za szklankę świeżej, zimnej coli.
Otarłam twarz skrawkiem podartego materiału z nadgarstka. I znów potrzebuję nowych ciuchów. Przeprawy po ruinach zawsze mi coś zabiorą.
-Powiedz mi, piękna. Czemu Ty jedyna szukasz krypty? Czemu nie ma z tobą młodych, jurnych zwiadowców? Wojowników?
-Bo... inni nie mają tyle siły.
-Bo tylko Ty jesteś gotowa na zmianę. Inni wolą tkwić w tej nędzy. Odpowiem Ci zatem na pytanie, którego jeszcze nie zadałaś: Nie, nie pozwolę Ci wejść do środka. Te ziarna są zbyt ważne, żeby oddawać je byle komu.
"Byle komu" odbiło mi się echem w głowie, wbiło pazury w moją pamięć i zagnieździło się w niej przytulnie. Nie wiedziałam, że mam jeszcze miejsce na nowe zmartwienia.
-Więc będziesz je tak strzegł, aż nie kopniesz w kalendarz?
-A żebyś wiedziała. Jak daleko się posuniesz, żeby je zdobyć?
Jesteście ciekawi, co wydarzy się dalej? Obserwujcie naszego bloga i zapiszcie się do newslettera - dzięki niemu dowiecie się o nowościach szybciej, niż inni!